wtorek, 26 sierpnia 2008

25.08. - Miasto na skale


Ver mapa más grande

Wczesne wstawanie nie jest jedna z naszych glownych umiejetnosci wiec mimo planowej pobudki wstalismy troszke pozniej ;P Zbieranie sie tez nie poszlo nam w ekspresowym tempie wiec przy drodze stanelismy dopiero ok 10tej. Mimo sznurka samochodow w strone Tarify do pierwszego samochodu wsiedlismy po ponad 40tu minutach. Pozniej bylo juz lepiej, po 10ciu minutach dwoje surferow i cudny lablador wiozlo nas przerobionym na mobilne mieszkanie WV Transporterem do Algeciras :) Kierowca zapytal czy jedziemy do Rondy pociagiem bo podroz jest i atrakcyjna i bardzo tania. Niezastanawiajac sie dlugo poprosilismy o podwozke na stacje i juz po 30tu minutach siedzielismy w pociagu do kolebki hiszpanskiej korridy. Patrzac na kaniony i przelomy za oknem stwierdzamy, ze dotarcie tam stopem graniczyloby z cudem, dodatkowo wielosc drog i ich maly "kaliber" calkowicie eliminowaly ten sposob podrozowania. Wiemy ze mialo byc autostopowe lasso ale to by chyba bylo po prostu za duzo a w ten sposob mamy tez wiecej czasu na zobaczenie wszystkiego co zobaczyc w Rondzie trzeba.
Szklanka cafe con leche w "Cruzcampo Formula 1 Bar" dopelnila nasze szczescie ;) Tutaj znow przekonalem sie co to znaczy andaluzyjski. Konczaca slowa gloska "S" zostala tu jakby wymazana z alfabetu. Do kawy dostalismy jeszcze odpowiedz na pytanie o tani hotel nieopodal :)
Zostawiwszy rzeczy w najtanszym z pokoi (i znow nie mamy okna :) ) ruszylismy w miasto.
Od samego poczatku zrobilo na nas bardzo dobre wrazenie, przede wszystkim nie bylo wyludnione nawet pomimo straszliwego upalu.
Przypomina nam troche Krakow, choc troche mniejszy. Przechodzac obok slynnej (i kolejnej zamknietej :/ ) plaza de torros, trafiamy na Puente Nuevo czyli arabski most nad 100 metrowym kanionem, oddzielajacym nowa czesc Rondy od starej. Na prawde fantastyczny widok.
Cale popoludnie krecimy sie po waskich i czasem stromych uliczkach starego miasta. Czasem odnajdujemy sie na mapie zeby po chwili znow sie zgubic miedzy bialymi domami i okratowanymi oknami...
Po poznej siescie w hotelu fundujemy sobie wieczorny spacer z lodami w dloniach :P


Dzien konczymy wlasnorecznie zrobiona warzywno bagietkowa kolacja :]

Kuba

P.S. No to w koncu jestesmy na biezaco ;)

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

ejo, to super, ze wsiedliscie w pociag, bo jak Was czytam, to Wy tylko szukacie miejsca do spania i samochodu do podwiezienia i martwie sie, ze czasu Wam nie starcza na OGLADANIE :) Vivat kolejos, vivatos muchos!
A kiedy wracacie? Bedziecie w Szczawnicy w ten weekend? Bo ja z Ef tak! :)

Anonimowy pisze...

no i gdzie to "na biezaco"? juz piatek! :)
czekam na wiecej wiesci i zdjec, niecierpliwie! :)
Buziaki rosomaki :*