piątek, 29 sierpnia 2008

27.08. - Granada...

Dlugi sen na dmuchanym materacu (zadziwiajaco wygodnym :o )musial sie niestety kiedys skonczyc - 11ta to chyba najwyzszy czas na ruszenie sie z lozka ;P
Mimo tak znacznej pozycji turystycznej, Granada nie jest duzym miastem (jakies 4x m iejszym niz Krk) i poza Alhambra (do ktorej idziemy jutro) nie ma tu za bardzo co zwiedzac :( Choc samo miasto robi na mnie bardzo dobre wrazenie. Zdecydowalismy sie wiec na spacer uliczkami starego (a pozniej nowego) miasta w kierunku rzeki i czegos co jak przypuszczlismy mialo byc nadbrzeznym parkiem. Ukryta wsrod budynkow katedra nie zrobila na nas wielkiego wrazenia, przede wszystkim stojac przed nia praktycznie sie jej nie widzi (tak na prawde to lepiej widac ja z "naszego" tarasu ;P ).
Po czytelniczej uczcie we wspomnianym wczesniej “parku” ruszylismy w strone domu zahaczajac po drodze o sklep bo przeciez to my dzis gotujemy :)
Spagetti z warzywami (sciagniete od Ivana:P) wyszlo nam pieknie :] (wcale nas nie chwale tylko stwierdzam fakty ;P)
Po kolacji wyruszylismy na spotkanie granadzkich CSerow. W smsie od Segisa (ambasadora do ktorego dobijalismy sie bardzo dlugo) przeczytalismy “Campo de Principe it's realy well known place” - dotarcie tam zajelo nam jakies 40min:P (zawsze wiedzialem ze jestesmy zdoli;) )
Po pierwszym w zyciu piwie z tapas i kilku ciekawych rozmowach (Krakowskie spotkania sa fajniejsze ;P) wrocilismy do mieszkania – jutro Alhambra i trzeba wczesnie wstac.
Kuba

1 komentarz:

marcinsen pisze...

Hej!
W Granadzie nie ma co zwiedzac??!:)
Oprócz Alhambry jest przecież jeszcze Albayzin(stara, arabska dzielnica) i jaskinie na Sacromonte. Te dwie rzeczy wystarcza na kilka dni:). No i samo miasto, szczególnie nocą ma swój szczdególny urok.
Zapraszam do swojej relacji z Granady w dziale podróże i pozdrawiam.
Marcin