wtorek, 12 sierpnia 2008

10.08.08 - Naleweczka z granatem i nosorozec w plecaku...

1:54 rano - "homo nieprzytomnus" chyba w tej chwili tak bym sie wlasnie okreslil, zreszta obojgu nam mocna kawa wypita w pospiechu pomiedzy myciem zebow a ubieraniem butow, bardzo pomogla. Zaraz potem wrocil wyjazdowy entuzjazm a po 2h oddawalismy plecaki usmiechnietej pani z fioletowa plakietka WIZZAIR.
Stojac w (zadziwiajaco szybko przesuwajacej sie) kolejce do kontroli bezpieczenstwa slyszymy polski glos, dobiegajacy juz zza otwartych drzwi sali odpraw:
- Halina! Halina! Chodz ze, trzymaj! Nie moge tego.
- Czemu?
- Bo to jest latwopalne...
Zdziwiona mina kobiety trzymajacej teraz 5-litrowy baniak z domowym winem... eh szkoda ze nie mamy jej na zdjeciu.
Z jednej strony znudzeni gapieniem sie w sufit poczekalni, z drugiej popedzeni zapachami swiezego pieczywa w lotniskowych (mega drogich) kawiarenkach, postanawiamy poszukac tu czegos wartego uwiecznienia na zdjeciu. "Nosorozec Indyjski" i "Walen Bialy", obrazki na scianach, przypominaja nam, zedy zaden z nich nie "zaplatal sie" przypadkiem gdzies w naszych plecakach.
Glupawka crew members przy instrukcji ewakuacji i (standardowo) emjonujacy start - lecimy. Wraca sen, jednak szanowny pan pilot nie mogl oprzec sie pokusie podzielenia sie z nami fascynujacymi statystykami: "DING! 800km/h, pare kilometrow nad ziemia, ladujemy za godzine.Dziekuje.DING!". Spimy dalej.
Na lotnisku w Hahn szczesliwe numerki plecakow to 12 i 31. Siadamy na podlodze poczekalni, wyciagamy kanapki i rozkladamy nasza pierwsza kartke: "Kuba & Ula - CS Polen". Czekamy na naszego pierwszego hosta - Paula.
Jest 7:30 rano a ja czuje sie jakby dzien mial sie juz ku koncowi...

Kuba

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

cudnie cudnie! to ja chce jeszcze zdjecia tych nosorozcow! :) chcialabym tak sie rozlozyc z Wami na podlodze z kanapka, chcialabym wakacji!! :) trzymam kciuki za kolejnych hostow i hostki - z Paulem najwyrazniej sie udalo :)
buziaki dla Was :*