czwartek, 14 sierpnia 2008

13.0808 - Konska dawka sztuki

Po wczorajszych konsultacjach z hostami zapowiadal sie "pracowity" dzien. Przed sniadaniem chcielismy zobaczyc zmiane warty w wykonaniu gwardii krolewskiej ale niestety nawet pan straznik w smiesznej czapce nic o tym nie wiedzial, wiec ruszylismy (na dobry poczatek dnia ;)) na hiszpanskie sniadanie, czyli churros z czekolada w Chocolateria de San Gines. Bardzo tanio i calkiem smacznie, choc mnie po czekoladzie z dziwnym aromatem dziwnie rozbolal brzuch:/ (wiec ja wypilam ;P - dop. Ula ;))
Nastepny punkt programu to slawne Museo del Prado i jego gigantyczne zbiory. Bylo tego tak duzo ze mimo ze (jako obywatele UE:D) weszlismy za calkowite darmo, to po dwoch pietrach juz po prostu nie moglismy patrzec na cokolwiek :P A bylo na co bo na madryckich gwozdziach wisza takie slawy jak: Roger van der Weyden i jego Zdjecie z krzyza w 3D, Piter Lrueghel - Triumf smierci, ktory mozna zobaczyc na okladce Narrenturma Sapkowskiego, Francisco de Goya z ktorego dziel najbardziej przypadl nam do gustu Kolos i Perro semihundido, ktory wydaje sie tak bardzo pusty. Mi bardzo spodobalo sie malarstwo Josc´a de Ribera, ktorego malowane z przodu twarze schowane byly za pieknymi cieniami. Na sam koniec zwiedzania, Valeskes wraz z jego "komiksowa" kreska i wiatrem dodajacym niepokoju.
Po wyjsciu bylismy doslownie wypruci z energii i nawet nie chcialo sie nam szukac jedzenia choc oboje bylismy glodni. Skonczylo sie w Burger Kingu nieopodal i zestawach promocyjnych wsowanych na trawniku przed Real Jardin Botaniko w towarzystwie dwoch bezdomnych kotow zagladajacych nam przez ramie w "talerz". Nomen omen jeden z nich najprawdopodobniej dzieki nam znalazl mala wlascicielke:)
Tak potrzebna sjesta w Retiro, ktore jest najwiekszym parkiem jaki w zyciu widzialem (ma swoje wlasne ulice:o) minela dla mnie pod znakiem patrzenia pod nogi (niestety staralem sie za slabo - znowu:/) a dla Uli - blogiego snu pod sosenka.
O
statni kulturalny element dnia do rewelacyjna wystawa o Chalim Chaplinie w pobliskiej galerii. Moglibysmy spedzic tam godziny chocby na ogladaniu najlepszych fragmentow z jego filmow ale czas gonil a bilety do Toledo nadal na nas czekaly na Atoch. Myslelismy ze skoro to bilety na jutro to zalatwimy to w 10min i popedzimy do domu - nasze zludzenia rozwialy sie zaraz po odnalezieniu sali sprzedazy biletow wypelnionej kolejkami do kas. Trzeba bylo zdobyc numerek od 1 do 699 (kolejka) i poczekac na swoja kolej przy kasie (kolejka) - dobrze ze do wyjscia nie bylo kolejki. Wylosowalismy 086 - na tablicy pokazalo sie wlasnie 615... Po 30min czekania (na tablicy nareszcie pojawilo sie 001) glupawa miala sie dobrze i wcale nie miala sie ku koncowi. Stwierdzilismy ze to jest sposob na zadowolenie klientow - trzymajac w reku bilet nie myslisz juz o niczym innym niz tylko zeby uciec z wypelnionej zolwiami i palmami Atochy.
Po 50min bieglismy juz w strone Palos de la Frontera (Metro) bo wg. plany za 2h mielismy bys z powrotem na miescie na spotkaniu z madryckimi CSerami. W domu czekala na nas zaiscie Hiszpanska kolacja - krewetki w sosie majonezowo ketchupowym i malutkie mauze czyli wszystko to czego tak bardzo sie obawialismy przechodzc obok stoiska rybnego w pobliskim supemarkecie. Po poczatkowych problemach z dobraniem sie do tego wszystkiego (atakujace mnie krewetki;)) bardzo nam posmakowalo i zjedlismy prawie po talezu mauzy i polowie (taleza) krewetek:) Glownym motywem kolacji byl mecz Barcelona vs Wisla - niesety sromotnie przez Polakow przegrany:(
Sen przyszedl szybko - przed nami pierwszy dzien podrozy na poludnie:)

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

hmm, slyszalam o Breughelu oraz małżach i talerzach, ale o Lrueghelu, mauzach i talezach nie bardzo ;)
zazdroszcze Prado i chcialabym TAKA czekolade z TAKIM ciastkiem dlugasnym, prosze o przywozke! :)

Anonimowy pisze...

podziwiam ja bym sie balam spozyc malz :P
ekstra dziennik pozdrozny, juz wiem ze bede sledzic z niecierpliwoscia :-D
pozdrawiam i zycze przygod niezapomnianych
Makulka

Anonimowy pisze...

ojej! A widzieliscie Chrystusa na Krzyzu Velasqueza?? Mam jego reprodukcje w pokoju i nieodmiennie mnie on zachwyca! Nie wzieliscie mi przypadkiem oryginalu?? ;>

A co do frutti i meatti di mare to ja to uwielbiam. Zaczynam Wam co raz bardziej zazdrościć!