sobota, 16 sierpnia 2008

14.08. - Ulica po tolicy - Uledo ;)


Wyświetl większą mapę

Drugi punkt naszej hiszpanskiej przygody - jestesmy w Toledo! Wsiedlismy w pociag z samego rana, niestety okazalo sie ze to nie pedzacy 230km/h AVE ale "zwykly" pospieszny (choc i tak szybszy niz polskie). Juz na dworcu jestesmy pod wrazeniem - piekny budynek wylozony azulejos (wybaczcie ale slowo "kafelki" w ogole tu nie pasuje), z kolorowymi witrazami w oknach i roslinami. Nasz host - Luci - przyjechala po nas samochodem. Po zostawieniu plecakow w mieszkaniu zawiozla nas na miasto zebysmy sobie pozwiedzali (ona szla z kolezankami do biblioteki uczyc sie do egzaminu, co troszke nas zawstydzilo ;)) Ale coz - w takich sytuacjach mowi sie 'carpe diem' ;P
Z wielka bagietka w jednej, z nektarynka w drugiej rece pobladzilismy troche po uroczych uliczkach, az dotarlismy do katedry i zaplacilismy 7 euro zeby do niej wejsc. Bylo warto.
Spotkalismy sie z Luci i z kolezanka Nadea kolo 15. Alcazar niestety byl w remoncie, wiec nie mozna bylo wejsc do zabytkowej czesci. Pojechalismy jednak winda na najwyzsze pietro nowoczesnej czesci (biblioteki) i podziwialismy panorame miasta. Jednak najlepsze miejsce widokowe bylo dopiero przed nami - po drugiej stronie Tagu, wysokie skaly, z ktorych doskonale widac bylo cale Toledo od strony ogona (ksztalt miasta przypomina sokola). Nad miastem goruje akademia wojskowa, jak sie okazalo - alma mater generala Franco ;) To jest wlasnie sila CouchSurfingu - sami bysmy nigdy w to miejsce nie dotarli... Potem poszlismy w dol, do rzeki (okropnie brudnej :( ), siedzielismy na wielkich kamieniach i ploszylismy golebie ;)
Wieczorem przyszly kolezanki Luci i podczas gdy Kuba siedzial sobie przed kompem i ladowal zdjecia na bloga, my zabralysmy sie za gotowanie ;) Przychodzi do glowy piekne staropolskie przyslowie
"gdzie kucharek piec tam nie ma obiadu" (;P), ale w Hiszpanii najwyrazniej to nie dziala bo makaron byl rewelacyjny ;) usmialysmy sie bardzo, komunikujac sie w jezyku, ktory najbardziej przypominal Spanglish.
Kolo 23.30 dziewczyny pojechaly do znajomych, co sprawilo ze zaczelismy watpic czy faktycznie Luci da rade wstac o 9 zeby zawiesc nas na wylotowke. Dala rade :)

Ula

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Skąd wiadomo, że kształt miasta przypomina sokoła? A może chodzi o przerośniętego wróbla? Albo sójkę? Albo jakąś nieco pogiętą kurę? ;>

I tak Wam zazdroszczę! Ale ja w środę ruszam na podbój Italii, więc i ja sobie niedługo poużywam! :)

Trzymajcie się!