wtorek, 19 sierpnia 2008

15.08.08 - Do imperium zielonych pomaranczy II

II - Flamenco w rytmie bebnow

Gdy narzekalismy na upal w Madrycie albo Toledo naprawde nie bylismy swiadomi tego co czeka nas w Andaluzji. Slyszelismy, ze tydzien przed naszym wyjazdem w Sevilli bylo ponad 46st C, ale tylko przez 3 dni. Cordobanskie 41st C w cieniu o 17tej mowi chyba samo za siebie.
Po wielu udanych konwersacjach z Hiszpanami bylismy gotowi na starcie z recepcjonista/ka w Albergue Juvenil :). Siec "schronisk" ( "" bo w Polsce jeszcze dlugo czegos takiego nie zobaczymy) stworzona przez regionalny rzad Andaluzji, to naprawde cudowny wynalazek. Za 16€ dostalismy: dwuosobowy pokoj z wlasna (idealnie czysta) lazienka, 1h wi-fi za 1€, sniadanie i lokalizacje 1min od Mezquity :o W bonusie bylo jeszcze okno z widokiem na piekna obdarta sciane i rozwrzeszczani Francuzi za sciana ale w obliczu takiego luksusu postanowilismy przymknac na to oko;)
Podczas krotkiego wieczornego spaceru po uliczkach zydowskiej dzielnicy i nad niestety strasznie brudnym i smierdzacym Gwadalkiwirem po raz kolejny przekonalismy sie, ze Hiszpanie maja kompletnie inne pojecie czystego srodowiska/otoczenia, niz my :( Spacer zakonczylismy na miejskim tarasie vis a vis Mezquity, na ktorym wyraznie szykowala sie swiateczna fiesta :) (15.08- jedno z najwazniejszych swiat w ciagu roku). Natychmiast zniknely wszelkie oznaki zmeczenia, smak zimnego piwa (nawiasem mowiac hiszpanskie piwo jest bardzo smaczne;) rowniez mial w tym swoj udzial:) Jak sie pozniej okazalo, zajmujac stolik mielismy 1,5h do ropoczecia imprezy ale nie bylo to takie bezsensowne jak by moglo:) Do szybszego picia sklonil nas rytmiczny dzwiek bebnow - procesja z wielkim oltarzem Matki Boskiej ruszyla dookola katedry. O ilosci niosacych go (miedzy innymi na glowach!) mezczyzn moglismy wnioskowac jedynie po rozmiarach konstrukcji i, wychylajacych sie co jakis czas zza kotary, butow. Maszerujaca w rytm orkiestry procesja zatrzymywala sie co jeden utwor zeby dac odpoczac niosacym oltarz.
Wrocilismy na zarezerwowane miejsca. Wystep podzielono na dwie czesci. Na poczatek spiew - podstawa flamenco. Dwie wokalistki wykonaly po kilka swoich interpretacji (bo wlasnie na tym to polega) w akompaniamencie profesora gry na gitarze (oczywiscie specjalnej do flamenco). Nastepnie taniec. Trzy dziewczyny przyprawily nas o opad szczek i chyba to one zakochaly nas w tym tancu. Rowniez mloda solistka z wachlarzami nie spuscila z tonu. Final to para 9/10cio-latkow, ktora wrecz powalila publicznosc na kolana...

Kuba

Ps. Piszemy z palma a mobilna wersja blogspota nie potrafi wstawiac zdjec, wiec czekajcie cierpliwie:) Dorwiemy prawdziwy komputer to pokazemy:)

Brak komentarzy: